Każdy list ma w sobie to coś. Piękne pismo. Piękną treść. Prawdę. Cudownie przedstawiony smutek. Żal. Mój list będzie nie typowy, pominę te wszystkie charakterystyczne pocztowe bzdury. Co chcę napisać? Do kogo? Może i to będzie tajemnica i może tą tajemnicę będziecie mogli wykorzystać.
Hi... Nie będę pytać co u was... I tak nie uzyskam odpowiedzi. Sztuczna prawda i obecność powoli mi się nudzą. Uwielbiałam każdą chwilę, wspomnienie, każdy śmiech, płacz... Uwielbiałam to wszystko. Teraz omawiane wszystko stało się niczym. Wielką przepaścią... Tajemniczą przepaścią. Jak temu zaradzić? Stracić jeden z największych priorytetów? Jak zacząć? Być normalnym... Nie konfliktowym... Nie tym najgorszym? Ja już straciłam pomysły, każdy tekst wydaję mi się być złym określeniem. Każde wasze słowa przykrością. Przeszkodą szczęścia. Ograniczeniem. Zamknięciem w pewnym okręgu. Nie potrafię zrozumieć tego okręgu. Trzymanie się starej rzeczywistości nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Próbą normalności. Podporządkowania. Zawsze byłam inna. Zawsze to było akceptowalne. Zrozumiałe. Docenione. Teraz przepaść się powiększa. Staje się coraz głębsza. Każdy konflikt rzuca kamień w przeciwną stronę. Ale jak to jest że nagle znalazłyśmy się po dwóch różnych stronach? Pragnienie przeszłości połączone z tymi radosnymi wydarzeniami z teraźniejszości? Czy to możliwe? Czy możliwe jest, żeby było dobrze pomimo pozornego szczęścia? Kto się musi nad czym zastanowić? Kto powinien pozbyć się żalu, trosk? Kto powinien pozbyć się wykpienia? Kto nieśmiałości i wstydu? Kto próby bycia kimś kim nie jest? Kumulację? Rzeczywistość nie jest dobra. Przynajmniej dla mnie i nie mówię tutaj o ogóle tylko o ramach złych dni. Moich dni. Waszej rzeczywistości. Zmianach. Nie możliwe jest odzyskanie tego co było... Wiemy... Dawniej była to jedność jedna wielka całość... Pokonująca szarą rzeczywistość... Dlaczego już jej nie pokonujemy razem? Co na celu ma własna duma i nie wysłuchanie prawdy, omijanie tematu... Dobrze że to chociaż prawdziwe...
0 Comments
Narzekanie? Strach przed przyszłością, obawy o teraźniejszość... Z czego biorą nam się takie tendencje? Stres przenikający przez pryzmat naszych dni, brutalnej codzienności. Nie wiem kiedy dam jej spokój. Pozorny smutek, radosne szczęście. Zmiana rzeczywistości... Na tą bardziej kolorową? Może ona już jest kolorowa... Nigdy o tym tak nie myślałam. Może to ja z gazetą na oczach patrzę na świat. Bez ubarwionej okładki i cudownej czcionki. A co jeśli otaczająca nas rzeczywistość jest tylko gazetą? Masą bezsensownych komentarzy i plotek? Pozornej radości i pozornego smutku? Co się dzieje tak naprawdę w naszym życiu? Czy opieramy swoje poglądy tylko na gazetach? Czy obraz z poza gazety nie byłby bardziej pozytywny? Może to my się zamykamy na rzeczywistość patrząc przez czarno biały tekst... Może to stąd wynikają powody do narzekania. Wszystko co nas otacza jest piękne... Cisza, hałas!
Sztuką w rzeczywistości wyjętej z poza gazety jest radość z otaczającego nas świata. Nawet najprostsze krajobrazy, pojedyńcze obiekty powinny stanowić dla nas ukojenie. Zbiór tych miejsc staje się naszą osobowością... Możemy ją kształtować, to jest jeden z cudownych aspektów brutalnej codzienności. Kształt osobowości narzucony przez rzeczywistość. Ale czy my chcemy żyć w tej rzeczywistości? Czy ta rzeczywistość nas nie przytłacza? Nie jest naszym powodem do narzekania? Ja staram się znaleźć swoją osobowość! Bycie sobą odznacza się wieloma cechami. Poczucie, wyczucie i piękno nas samych powinno kreować „Nawet najprostsze krajobrazy, pojedyńcze obiekty” Nasza rzeczywistość, nasza gazeta nasze myśli, nasze czyny... Ja chcę zdjąć tą gazetę. Patrzeć na świat prawdziwymi oczami. Bez wstydu i skrępowania... Pozwolić komuś patrzeć w moje oczy. Wy też powinniście. Może to będzie pomocne w odnalezieniu sensu słów, gestów, zachowań... Osobowości! Oznaką zrozumienia i zaufania. Poczuciem radości... Dlaczego zasłaniamy swoje wnętrze gazetą? Nie wstydźmy się patrzeć! I pozwólmy patrzeć innym na nasze szczęście, na umiejętność bycia szczęśliwym. Pomimo trosk i niezadowolenia... Bądźmy dobrej myśli! Każdy dzień stanowi nowe życie! Żyjmy codziennie tak jakby nie miało być jutra, tak abyśmy nie mieli sobie nic do zarzucenia. Żyjmy według własnego sumienia. Problemy są tylko tam gdzie chcemy żeby były. Są naszym wymysłem. Skupiajmy się na efektach działań, one powinny poprowadzić nas do rozwiązania problemu. Tak kochani... Pozwólmy sobie patrzeć... Poza wymysłem gazety może być naprawdę piękna rzeczywistość! Szczęśliwy śmietnikDługo nic nie wstawiałam... Co nie znaczy, że nie myślałam tyle co zwykle. Wręcz przeciwnie... W głowie natłok myśli. Postanowiłam podzielić się z wami tym śmietnikiem, który ostatnio jest coraz szczęśliwszy.
Szczegółowy oddech Każdy z nas potrzebuje oddechu... Raz na jakiś czas... Co zrobić by ze swobodą oddychać pełnią siebie? Stawianie pytań przychodzi mi z łatwością... Zwykle gorzej jest z odpowiedziami! Każdy impuls każdy rytm i wypowiedziane słowo ma wpływ na nasze samopoczucie i chęć oddechu... Jeśli masz dla kogo oddychać robisz to częściej. Jeśli oddech zanika, zanika również chęć bycia sobą. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta... Zycie nie polega tylko na zdobywaniu sukcesów, robieniu kariery czy zajmowaniem się rzeczami związanymi ściśle z naszą przyszłością... Czasami trzeba zająć się naszą przeszłością! Powinniśmy mieć wiele radosnych wspomnień... Niestety często są one przytłoczone brutalną codziennością. Nie wiem dlaczego się jej tak czepiłam... Wiem, że kiedyś wszystko będzie prostsze... Jednak muszę sobie na to zapracować. Jak? Samą sobą... Wszystko co robię powinno być zgodne z moimi zasadami! Może to głupie... Blondynki zazwyczaj tak mają, co? Każdy wyjazd przypomina mi o tym ile mam... Ile dała mi każda znajomość, każda mile przeżyta chwila. Za mało doceniamy małe rzeczy... A przecież szczegóły są najpiękniejsze... Humor w ciemną pogodę Całość jest stanem umysłu. Jest tym, co nas otacza, tym co przeżywamy, tym co dzieje się poza naszym zasięgiem. Wszystko co jest przeznaczone dla ludzi nie zawsze jest dla nich dobre. Są rożne poglądy, rożne umysły, rożne bodźce zewnętrzne wpływające na samopoczucie każdego z nas. Ukrywamy uczucia przez co przestajemy być sobą. Czy to dobre wyjście? Każda sytuacja musi mieć jakieś wyjście awaryjne... Sztuką jest je znaleźć. Wszystko ma drugie dno. A co myślicie o wyczuciu? W tej sytuacji jak najbardziej trafione! Pogoda potrafi przybić nawet gdy powinno być jak najlepiej! Śmiecąc szczęściem Czym jest szczęście? Cudowną rzeczywistością, pragnieniem trwałości i brakiem zakłóceń w kolorowej perfekcji. Szczęście dla każdego może mieć inny wymiar piękna. Dla mnie jest tęsknotą, prawdą, poczuciem bycia i życia według własnego ja z osobą, która również nie zataja własnej osobistości. Szczerością. Pragnieniem miłości. Kochać i być kochanym. Najważniejszym aspektem naszego życia jest właśnie szczęście. Mimo tego, że żyjemy w nie poukładanym świecie, gdzie problemy potrafią pojawiać się znikąd starajmy się szukać szczęścia. Pomimo typowej charakterystyki naszego pochodzenia nie narzekajmy! W pewnym filmie usłyszałam ze tylko nieszczęśliwi potrafią narzekać... Czy to jest do końca prawdą? Szczęście potrafi być sytuacyjne, wiele spraw ma na nas przygnębiający wpływ. Nie dajmy się otumanić. Wyjdźmy naprzeciw dobremu myśleniu! RÓBMY TO CO WPRAWIA NAS W STAN POCZUCIA SZCZĘŚCIA! "Szczęście jest piękne... A pięknym chce być się ciągle..." Starajmy się więc utrzymać wewnętrzne piękno objawiające się miłością, poczuciem siebie, pewnością i łzami... Kobiecego szczęścia! A co jeśli chodzi o szczerość? Troska i zaufanie cudownie łączą się ze szczęśliwą codziennością. Cudowność relacji, szczerość, jest piękna. Pozbawia kompleksów i zahamowań. Nie żyjemy w nieświadomości samych siebie. Wnętrze powinno być piękne... Szczęśliwe, wolne od zmartwień... Prawdziwe! Uwielbiam synonimy... Tak więc szukajcie pięknego szczęścia! Chwila załamania w aktywnym trybie życia? Jest to możliwe? Ciągłe porażki do których nie do końca przywiązujemy wagę... Czym za skutkują? Gdzie jest to szczęście, energia i siła? Gdzie moja motywacja? Gdzie moja chęć do zmian? Gdzie moje myśli? Gdzie jestem ja?Tradycyjne "Nie wiem" nasuwa mi się na myśl. Muszę się tego oduczyć. Muszę przestać się bać samej siebie. Słyszeliście kiedyś że strach nie jest sprzymierzeńcem? Może i coś w tym jest! Jak wam się wydaję? Strach się bać własnej osobowości. Tego, że ktoś będąc blisko a zarazem daleko nie będzie potrafił Cię wesprzeć, wysłuchać. Docenić, utulić... Strach się bać ilości łez i tego że tak naprawdę nie wiesz co ze sobą zrobić. Było źle ale dobrze. Teraz jest dobrze ale źle. Istnieje jakaś logika? Jakiś postęp? To, że mimo starań i wielu chęci wszystko staję się porażką. Jedną wielką zagadką. Pomyłką. Ja nią jestem. I może to sobie wmawiam... Ale uczucie mentalnego przeszkadzania, odizolowania braku... Pewności? Tyle gwiazd leci z nieba... A na mojej choince jeszcze nie ma ani jednej. Spotykam anioły. Spotykam diabły. Spotykam prawdę o sobie której nie chce poznać. Staram się oszukać to... Czego nie powinnam oszukiwać. Swojego przeznaczenia. Znowu wychodzi pomieszanie z poplątaniem? Taki mam dzisiaj właśnie nastrój. Nie wiem nic... Co ze mną będzie? Co powinno być? Boje się przyszłości, tego że pasmo porażek będzie ciągnąć się dalej... Dlaczego mnie to boli? Jak niechciane gwiazdy uderzające w ścianę oddzielając mnie od sukcesu, szczęścia. Bycia tym kim naprawdę chcę być. Prawda jako niechciana gwiazda... Wyczuwacie destrukcję? Mam ochotę zburzyć wszystko i zacząć od świeżo pomalowanej ściany. Jak mam ją przynajmniej załatać? Macie jakieś dobre sposoby? Czekolada nie wchodzi w grę... Jemy mniej słodkiego... Żyjemy lżej! Lepiej! Odważniej!
Kolejny czas na zmiany? Kolejny czas by popatrzeć na to co dzieje się w mojej głowie? Myślę że tak! Z przemyśleniami za pan brat... Nie wiem! Zatanawiam się... Ja się ciągle zastanawiam. Ciągła nie pewnośći w swojej prawdzie. Czy to normalne? Wracać do codziennej brutalności z ochotą samodestrukcji? Ochotą na zmienienie tego wszystkiego. Ochotą przerwania tego co trwa. Ochotą odpoczytnku z kochaną i kochającą osobą. Ochotą na znalezienie czegoś nowego. Nowych bodzców. Powodów do życia. Do chęci życia. Staczam się? Może i tak! Chwilowa inspiracja. Taka przedświąteczna deprecha. Tez tak macie? Ubraliście juz choinkę? Ja ubrałam... W wstyd, gniew i zażenowanie. Sobą sytuacją w której jestem. Bezradnością i miłością do każdego złego słowa wypowiedzianego z ust kogoś z rodziny. Miłością do troski, wzajemnego ciepła, ciągłych kłotni i kryzów... Magia świąt!!! Jakie jest moje życzenie? Podobno się tego nie mówi... Trudniej się spełniają. Jeżeli w ogóle. Kontrastowe ciepło i chłód płynący ze zwyczajowo normalnej rodzinki. Zwyczajowo przepełnionej usmiechem i radością. Prawdziwie przepełnione miłośćią i humorem. Złym podejściem i pogmatwaniem. Od dzieciństwa nie powiedziałam tego głośno. Moja niepewnośc i wstyd za samą siebie. Z czego to wynika? Nie mam ochoty niczego definiować. Wrzucać do kolejnego skatalogowanego aspektu mojego życia. Ale ja przeżyłam... To jest oczywiście sarkastyczne podejście. Czasami stawiam się w roli ofiary... W roli kogoś kim tak naprawdę nie jestem. W roli pokrzywdzonego chodz tak naprawdę wygrywam. Wygrywam to co chcę wygrać. Zdobywam szczyty. Powinnam je zdobywać. Prawda jest taka, że nie robie nic żeby zwyciężyć. Może to dla mnie zbyt wiele. Ocean jest w cholere duży... Mój tyłek podobno też jest większy. Pewnie dlatego tak ciężko mi się podnieść. Tak właśnie. Cała prawda wychodzi na jaw. Tylko czy to jest konieczne? Czy to jest w ogóle potrzebne? Kiedy skończą się wątpliwości i chęć pokazania własnej siebie? Wolnej od wszystkiego, spokojnej i spełnionej. Całość stanowi ideał który może i da się lubić, lecz który jest prawdziwy i wymaga akceptacji. Sarkastyczny szacunek. Jeśli tak biore to na deskę. Wychodzą kompleksy. Niech wychodzą. Kiedyś zrozumię że to są atuty. Wszystkie nasze doświadczenia uczą nas jakim być lub jakim się nie stać. Odróżnienie dobra od zła. Naszej chwili od chwili innej osoby. Czas w którym żyjemy możemy stracić lub też wykorzystać. Być wolnym. Pozbyć się zmartwień. Cieszyć się chwilą. Dlaczego tak bardzo zwracam uwagę na szczegóły? Mój perfekcjonizm? Nie! Chcę zatrzymywać czas. Jego krótkie urywki uczą mnie kim tak naprawdę powinnam być. Wyciąganie wniosków i myślenie nad swoim zachowaniem zwykle jest dobre. Zwykle. Nie można niczego zdefioniowac w trafny sposob. Ogólnikowe wszystko ma swoje wady i zalety. Ogólnikowe życie ma swoje dobre i złe zakończenie. Jak ja zakończę swoje? Jak wy je zakończycie? Warto się zastanowić jak ustroić swoją choinkę! Czego wam mogę życzyć? Zdobycia własnych szczytów, pożegniania kompleksów, mniej łez i cierpienia. Nie dajcie się brutalnej rzeczywistości! Świąteczne buziaki! Przeproście swoich bliskich za błędy i możecie im pogratulować życia które mogą zmienić i przeżyć na swój odrębny sposób! Co będzie waszą gwiazdką na czubku choinki? U mnie do zdobycia pewność siebie i definicja... Której miało nie być! WESOŁYCH ŚWIĄT! Tak ogólnikowo.
Pomieszane chwile. Pomieszane myśli. Pomieszane uczucia. Jak tam wasza jesień? Pomieszana? Moja tak... Ciągłe przemyślenia jak to będzie, co to będzie jak zrobię to źle lub inaczej jak powinno być. Każdy ma swoje złe chwile. Każdemu zdarzają się też te dobre. Pomieszane dni. Ale czy warto tyle myśleć? Czy nie lepiej żyć w pomieszanym schemacie? Schematy... Oho! To jest to co nas zwykle najbardziej nurtuje... Przynajmniej mnie! Większość z nas lubi mieć uporządkowane myśli, dni, przyszłość. Dążyć do perfekcji. Mówię o sobie... Wiem! Znowu się definiujemy? Myślicie że to ma jakikolwiek sens? Czy może warto dać sobie z tym spokój? A spróbujmy... Jesienna deprecha? Dopada każdego. Nie chce nam się uśmiechać, najchętniej zaszylibyście się we własnym łóżku z własnymi problemami? Mówimy temu nie! Nie warto się odcinać. Pomyślmy o sobie. Czy to nam jakoś pomoże? Czy nam zaszkodzi? Ja się ostatnio obudziłam... Fajnie się spędza chwile sam na sam z natłokiem myśli, ale nie kosztem innych. Nas samych. Nie zamartwiajmy się, urozmaicajmy sobie dzień! Nie dajmy się brutalnej codzienności. Pomieszanej? Zdarzają się małe sukcesy ii... małe DUŻE porażki? Właśnie o to mi chodzi. Za bardzo przejmujemy się tym co nam się nie udało... Zacznijmy cieszyć się z tego co nam wyszło! Z tego gdzie jesteśmy i spróbujmy odnaleźć w tym coś dobrego. Coś, co sprawia, że ciągle chcemy wracać do tego dobra. Każdego z nas spotykają małe sukcesy, satysfakcja! Fajnie jest się czuć dobrze we własnym ja? Myślę, że tak! To co? Szukamy tych dobrych sytuacji? Musimy czuć się wolni. Każdego nowego dnia odkrywać nowy świat. Jego wolność i troskę o nasze dobre myśli? Odcinamy się od rutyny... Starajmy się od niej odciąć! "Wyobraźnia wolna nie pozwala spokojnie spać?" Nie pozwalajmy jej się wymknąć. Zachowajmy kontrolę ii... Mieszajmy codzienność tylko tymi dobrymi chwilami!
Zaległości w myśleniu? Nieopublikowane myśli? Tak właśnie... Nadrabiamy zaległości! Jedna wielka porażka... Wszystko udaje mi sie skutecznie zaniedbywać! Dlaczego? Sama chciałabym do tego dojść. Ten blog... Te artykuły kiedyś mi pomagały. Pomagał mi fakt, że to jest dla kogoś pomocne? Moje zbędne doświadczenia... Moje zbędne mysli... Ogrom nieporozumień i błędów. Co jest tak naprawdę ważne? To jak bardzo ceni się wszystko wokół. Ja nie zawsze to dostrzegam. Wręcz przeciwnie. Stawiam na swoje widzi mi się. Ale czy to nie to, że czuje się zagubiona, bezużyteczna, niepotrzebna? Ciągłe zawadzanie powoduje przesunięcia. A co będzie jak zbliże się do krawędzi? Wielki upadek... Totalna porażka. Uwieńczenie moich ambicji ii... chorych przekonań? Nie wiem dlaczego... Moje myśli wydają się łagodne. Bez sensowne lecz łagodne. A co jeśli dodamy do tego trochę pikanterii? Ognia? Życie mamy tylko jedno... Nie warto podchodzić zbyt blisko krawędzi. Trzymajmy się ścian, nie upadajmy zbyt szybko. Nie stawajmy na skraju myśli. Niech one się uczą.... Uczą na błedach innych i nie popełniają swoich. Niekiedy jeden błąd przekreśli wszystko. Nawet jeśli dla myśli jest to bezpieczna ściana może znajdować się pod nią kruchy ląd. Nie wiadomo kiedy się załamie. Pęknie. Warto stawiać swoje życie i decyzje na stabilnym gruncie... Bo w końcu stabilizacja jest tym, do czego dąży cały świat. Wyodrębnamy różne rodzaje stabilizacji. Pytanie czy jedna z nich nie jest szczególnie pomijana? Co z naszą stabilizacją psychiczną? Co z naszymi emocjami? Co z wewnętrznym szczęściem... Niekiedy to tylko pozory, niekiedy stabilny grunt naszej osobowości. To w jaki sposób pragniemy być jest uwarunkowane pod wieloma względami... Droga do szczęścia ma wiele ślepych uliczek! Albo to ja jestem ślepa... Chociaż zdarzają się też długie drogi prowadzące do jego części. Miłość, rodzina, przyjaźń. To wartości dzięki którym wiem, że ta droga nie jest krótka... Ale też nie jest ustabilizowana. Liczne zakręty czy dziury powodują mętlik w myślach które ciągle się namnażają. Stają się nie do zniesienia. Dziury, liczne dołki... A kiedy bedę tam wyżej? Ponad tym wszystkim? Na to jeszcze przyjdzie czas...
Co jest głównym powodem tego że nie potrafię posprzątać we własnej głowie? Co mnie blokuje? Co sprawia że sama nie wiem co mam robić? Co powoduje we mnie strach? Przygnębia mnie? Sama chciałabym wiedzieć. Dojść do tego prostą drogą. Nie ma takiej. Nie raz próbowałam zrozumieć samą siebie. Nie potrafię. Ten cały bałagan powoduje, że jestem bezradna. Utrata kogoś kogo kochasz na dłuższy czas potrafi być męcząca i sprawić że uczucie gaśnie. Nie chcę tego. Bardzo się tego boję. Może to mnie blokuje? Boję się mówić otwarcie co myślę. Nie robię tak? Wydaję mi się że robię. Jedno wyklucza drugie, prawda? No nic... To mój taki mały powrót, mała klęska. Skoro znowu piszę te bzdety musi być źle, prawda? Właśnie wyrzucam całą siebie na nie realną kartkę papieru. Składam zdania nie chcąc ich składać. Nie chcąc mówić tego co okaże się niezwykle bolesne i ciężkie... Nie wiem czy będę potrafiła zmierzyć się z oceanem. Nie jestem pewna czy nie utonę w fali łez. Nie chcę wiedzieć czy to wszystko ma sens. Chcę wierzyć, że ma i jest sposób żeby było dobrze. Chce się śmiać, chce płakać, chce odciąć się od tego... Ale nad zwyczajniej miłość nie pozwoli mi na to! Teraz tonę. Wszystko wydaję się znajodować głęboko pod taflą wody. Dlaczego tak jest? Dlaczego pozwalam sobie na utonięcie? Co ciągnię mnie w dół? Chęć idalnego życia? Bez trosk i zmartwień? Tak się nie da... Podobno! Uczucie perfekcji jest chwilowe i nie trwałe. Ciągłe zmiany. Ciągła walka o lepsze jutro. Ciągłe sprzeczki z samą sobą. Czy perfekcja jest taka ważna? Może powinnam odejść od ideału... Wszystko ma prawo bytu. Ale czy perfekcja ma prawo do trwałego bytu? Zazwyczaj nie! Ciągle szukamy złotego środka. Czy on istanieje? Czy po prostu musimy... "Twardo stąpać po ziemi?'' Hahaha Sama nie wiem. Jest dużo pytań na które w drugiej kolumnie nie ma odpowiedzi... Kiedy się pojawią? Gdy zniknie perfekcja? Gdy każdy chodz raz poniesie porażkę? Tak jak mówiłam... Musimy znaleźć odpowiedzi. Temat egzystencji człowieka i jego przemyśleń jest zazwyczaj ciekawy i obszerny. A co jeśli chodzi o strefę uczuciową? Co tak na prawdę wpływa na to co czujemy? Jak się czujemy? Czy ktoś ustalił nasze przeznaczenie? Czy ktoś kiedyś wiedział ze teraz będę się nad tym zastanawiać...Tonąc? Czy istnieje podobieństwo uczuciowe? Czy obie osoby potrafią odczuwać tak samo? Czy dla każdego istnieje granica? Tafla... której przekroczenie powoduję zgłębienie się w sens samoistnienia. Czy to ważne? Warto się zastanawiać... Ale czy powinniśmy robić to ciągle? Może po prostu powinniśmy dać się ponieść emocją! Wytrwałe myślenie powoduje zagubienie, omawiany bałagan, utonięcie... Czy to nie jest recepta na samodestrukcję? Powoli zaczynam coraz bardziej w to wierzyć! Znam co nieco sama siebię, ale czy to jest wystarczające? Żeby nie utonąć? ... Napisałam to całkiem niedawno! Co się zmieniło? Brak wątpliwośći? Emocje opadły? Jestem pewna co do swoich uczyć. Jestem pewna że pod taflą wody pojawią się kolory... Nie utknę w czarno białej fali. Barwne uczucie nie pozowli na utonięcie! Ono będzie Twoim kołem ratunkowym! Bez względu na wszystko... Uniesie Cię ku górze. Nie pozwoli zginąć. Będzie zawsze gdy zaczniesz się podtapiać... Kiedy skończą się kolory! Sprawi, że będą one piękniejsze i pozbawi Cię zmartwień. Definicja miłości? Definicja szczęścia? Definicja zabarwionej brutalnośći? Każdy z tych aspektów wymaga innego spojrzenia na sytuację. Ale uczucie barw w naszym sercu powinno wskazywać na rodzaj omawianej definicji! Zbyt katalogowo? Miłość, Szczęście, Brutalność? Taka jest moja kolejność! Nie pozwolę wedrzeć się czarnobiałej rzeczywistości pod moją barwną taflę poczucia szczęscia i miłości... Nie ma tak ogromnej siły przebicia! Poza tym... Ma mnie kto uratować! Każde wspomnienie uśmiechu zza oceanu unosi mie ku górzę. Tęsknię za realnośćią, zabarwioną rzeczywistością bez brutalności. Tęsknię za obecnośćią. Tęsknię za stałym lądem... Wyspą! Wspólną realizacją marzeń! Już za niedługo tam dopłyniemy! Już za nie długo będziemy oglądać gwiazdy... Płynąć w dalszą przyszłość! Piękno serc jest najważniejsze to ono kształtuje nasze zachowanie. Ono pozwala nam na bycie sobą. Na bycie oryginalnym. Na poznanie samego siebie. Akceptację. O to przede wszystkim chodzi! Każdy z nas potrzebuje złych chwil, chwil w których rozwieją się wszystkie brutalne wątpliwości. Chwil które można zabarwić z pomocą drugiej osoby... Z kochającą i kochaną osobą! Wszyscy tego potrzebujemy. Rozwiania wątpliwości ii... szczerości. Oschłe suche słowa? Krytyka? Pochwała? Tego właśnie oczekujemy i jest coś jeszcze... Szukając szczęścia bądźmy szczęśliwi. Jest to ważne dla nas samych!Warto jest mieć jednak kogoś kto swoim barwnym uśmiechem czy uśmiechniętym słowem sprawi ze nabiera ono barw! Dla mnie istnieje taki ktoś... Ten uśmiech ma piękne kolory! Kolory mojego szczęścia ii... Uśmiech proszę! Pomieszanie z poplątaniem co? Ale jakoś lubię tak mieszać... Kolory szczęscia i rozpaczy... Szczęście? Endorfiny, hormony sprawiające szczęście. A pod innym względem? Uczucie dobra i wolnośći w sobie. Morfiny powodując uzależnienie od stanu szczęścia sprawiają że chcemy się cześciej uśmiechać, spędzać czas w zabawnym i bliskim nam gronie. Proste i logiczne? A zakochanie? Kocham Cię? To już inna bajka. Wróćmy do oczucia przyjemności. Szczęśćiem każdy z nas nazwię coś innego. A czy ja znalazłam swoje szczęście? O to jest pytanie... Hmn! Ciągle szukam jego pełni ale tak. Złapałam pana Boga za nogi! Mam cudowych przyjaciół i... cudownego kogoś z kim czuję je najbardziej! Ahh te endorfiny... Dawno mnie tutaj nie było za co bardzo przepraszam. Dużo się wydarzyło, dużo się zmieniło, dużo się pokompliowało. Ale nie odbiegajmy od tematu. Jak znaleźć prawdziwe szczęście? Dłuugo się zastanawiałam. Po prostu musimy nauczyć się żyć pełnią życia i zwracać uwagę na drobne sytuacje powodujące radość. Jednym zdaniem CIESZMY SIĘ Z MAŁYCH RZECZY. Jak się tego nauczyć? Obserwacja? Ćwiczenia? Nie! Jeśli szczęście przyjdzie małe rzeczy będą wszystkim czego nam trzeba. Nasze myśli ciągle błądzą. Zwykle na pierwszy ogień idą przykrości i rozterki... O czym to świadczy? Hmmn! Zmiany? Nie! Motywacja do uśmiechniętego myślenia? Tak! Myślenia... I mówi to blondynka! Także coś w tym jest kochani! Jeśli czujecie się szczęśliwi osiągnęliście sukces! Szczęście i miłość to jedyne odczucia których nie da się kupić! Także jeśli odkryłeś prawdziwe tego słowa znaczenie odnalazłeś prawdziwy skarb! Dlaczego? Sami się przekonacie. Wyszło na to, że nie czujecie się szczęśliwi... Ahh nie o to mi chodziło! Kązdy jest na swój sposób szczęśliwy. Ale czy to szczęście jest prawdziwe i szczere? To jest własnie dobre pytanie. I z nim was zostawiam! Uśmiechniętego myślenia życzę!
WAKACJE! Czas na zmiany? NIE! Czas na odkrycie własnego JA ☺
Często wydaję nam się, że koniecznie musimy coś w sobie zmienić. Popełniamy błąd poprzez który mamy motywację do zmian. Ale czy są one tak naprawdę konieczne? Może po prostu nie dostrzegamy swoich zalet. Skupiamy się tylko i wyłącznie na wadach co jest dużym błędem. To co dobre ukryte jest na dnie naszego serducha. Możliwe jest, że nie potrafimy tego odkryć lub po prostu nie widzimy tej lepszej strony siebie. Dlaczego? Poczucie własnej wartości. Jest to zdecydowanie największy czynnik. Pewność siebie. Chęć aktywnego przebywania w towarzystwie. Spontaniczność. Wszystko to składa się w całość. Porażki i sytuację, które według nas nie powinny się wydarzyć obniżają naszą wartościowość. Potrzeba miłości i kochania. A co jeśli jest nie spełniona? Zaczynamy zastanawiać się co z nami nie tak. Co robimy źle. Ciągłe awantury i kłótnie. Poprzez wytykanie najgorszych grzeszków tracimy poczucie własnego dobra. Mogłabym wymieniać i wymieniać. Przejdzmy do tematu. Jeśli myślicie, że potrzebujecie zmian nie mając większych nałogów czy przyzwyczajeń. Mówię tutaj o chęci zmiany po porażce. Uwierzcie w siebie. Zmiany nie są konieczne. Konieczna jest motywacja i to w jaki sposób będziecie ją czerpać. Znalezienie jej w sobie wymaga dużych nakładów energii i pracy. Ale nie ZMIAN! Zmieniają się źli ludzie. Przynajmniej powinni. Przemyślenie błędu i te sprawy. Teraz nie o tym. Motywacja a zmiana to dwa słowa o całkiem różnym znaczeniu. Może mają co nie co ze sobą wspólnego jednak są to drobne podobieństwa. Wręcz nie zauważalne. Nie wkładajcie motywacji i zmian do jednego worka. To nie o to chodzi. Źle zdany egzamin czy problemy rodzinne to nie powód do zmian. Nie warto zmieniać się dla kogoś. W życiu liczy się różnorodność. Jesli każdy podporządkowywał by się innej osobie wyszedł by z tego nudny i mało kolorowy świat. Różnorodność kuluturowa, zachowania. Bycie sobą. Wymaga ogromnej motywacji i przede wszystkim chęci. Nie ma sukcesu i szczęścia bez tych czynników. Należy zebrać się w sobie i udowodnić, że potrawimy być niezależni i odpowiedzialni. Potrafimy znaleźć w sobie szczęście za pośrednictwem chęci i motywacji. Nie ma tutaj mowy o zmianach! Więc? Na tych wakacjach się motywujemy! I nie chodzi tutaj o cudnownie wyrzeźbioną sylwetkę. Chociaż i to się przydaję do poczucia większej wartości siebie i odrzucenia kompleksów na bok. I kto to mówi, prawda? ... 😃 Zmiany na bok! Motywacja i chęć znalezienia w sobie siebie na pierwszy plan! Zabierajmy się do działania. Kiedyś trzeba przyjąć to wyzwanie. Powodzenia!!! I dajcie znać co dzieje się w waszych serduchach! The best of me! Najpiękniejszy film jaki w życiu oglądałam? The Best of Me. Dlaczego? Pokazuje miłość, poświęcenie, troskę. Wyodrębnia najważniejsze wartości w życiu człowieka. Zakochałam się w tym filmie. Cała historia opiera się o przeznaczeniu którego nie zna nikt z nas. Chcąc je odgadnąć wybieramy często złą drogę która prowadzi do popełnienia życiowego błędu. Liczne wspomnienia targające serca bohaterów są dużym utrudnieniem dla nadchodzącego szczęścia. Złe wspomnienia, złe wychowanie... lub też jego brak. Miłość i troska innej osoby. Pokazanie pod przykrywką dużej oficjalności ogromnej miłości i zaufania. Historia ta jest najbardziej skomplikowaną opowieścią jaką udało mi się poznać. Odbija ona nasze myślenie od podłoża i pokazuję że nie wszystko można przewidzieć i przeczuć. Nic nie zdarza się bez powodu. Każdy ma w życiu swoje przeznaczenie. To moje zdanie. Jakie jest głównych bohaterów? Przekonajcie się sami. Osobiście polecam wam tą historię z której można nauczyć się patrzeć w gwiazdy i odzyskać wiarę w miłość i szczęście. Dla nas są gwiazdy i przyszłość w niej zapisana. Film pełen wzruszających chwil, pełen romantyzmu i nie pewności pozwala nam oderwać się od przyziemnych spraw, które często zatruwają nasz umysł. Do każdego przychodzi myśl czy to co robimy jest dobre. Z doświadczeń bohaterów wynika, że nie warto patrzeć tylko na własne uczucia i fakt, że wydaję nam się to lepsze wyjście z sytuacji. Niechęć poznania odrębnego zdania wynika z błędu o którym wiemy. Brak kontaktu Dawsona z ukochaną przejawiał się właśnie troską o jej marzenia i przyszłość. Opierała się ona na ciągłych powrotach do mężczyzny. Dlaczego?! Miłość? Troska? Zaangażowanie? Myślę, że te wszystkie czynniki miały wpływ na tą decyzję. Kto wie jaką podjął by sam? Nikt. Nie przekonamy się o tym dopóki nie spotka nas podobna sytuacja. Śmierć, złe traktowanie i dobre wnętrze? Może i wydaję wam się to dziwne ale jest to możliwe. Skromy i bohaterski charakter Dawsona wpływa na podjęcie decyzji. Co nie jest wielkim odkryciem. W końcu to, co robimy, codzienne czynności są wynikiem podejmowania decyzji względem wychowania i poczucia wartości. Uległość? Siła? Można to połączyć? I tutaj jest już mowa o złotym środku. Ale nie będę odbiegać od tematu. Skupmy się na filmie. Sny dręczące bohaterów tworzą tajemniczą układankę. Większość z nas chciałaby aby takie rzeczy układały się w całość. I tutaj jest pytanie. Czy nie brakuje nam do niej jeszcze elementów? Układanka bez jednego z nich traci sens. Ale dlaczego? Jest nie pełna. Brakuje kluczowego dopełnienia. Stanowiącego nie rozwiązłość. Trochę skomplikowane, co? Dużo pytań, mało odpowiedzi! Przez filmy tego typu zaczynamy zastanawiać się nad sensem istnienia uczuć i omawianego przeznaczenia. Wszystkie radosne i smutne chwilę przez które wspólnie przeszli bohaterowie zmierzają do cudownego końca. Dopełnienia całej układanki. Wypełnienia życiowego planu obojga. Skąd to wiem i dlaczego uważam, ze jest to cudowny film? Przekonajcie się sami. Serdecznie zachęcam do obejrzenia i spojrzenia w przyszłość pod kątem przeznaczenia. To co nam pisane zapisane jest w gwiazdach które świecąc własnych blaskiem pokazują pełnię uczuć, troski i szczęścia. Przejawiają się one złymi wspomnieniami. Ale nie zniechęcajcie się. Szukajcie siebie samych w tym gwieździstym niebie. Nie dajcie się pokonać brutalnej codzienności i zniszczyć własnych poglądów. Nie dajcie sobie wmówić, że dla was nie ma miłości! Wiara w siebie i dobro. To według mnie jest przepis na szczęście. Będę starała się odnaleźć swoje przeznaczenie. A wy? Mam nadzieję, że doszliście do końca tego dennego artykułu. Trzymajcie się mocno! Wyimaginowany świat nie jest pozbawiony przeznaczenia! Na każdego z nas czeka coś dobrego. Bez względu na wszystko. Ciuum. |
Trochę mnieNie mam żadnych większych pasji czy też talentów. Jestem zwyczajną blondynką z wyimaginowanym światem i brutalną codziennością. |