Czy zdarza się wam zle dobierać słowa? Pomiędzy młotem a kowadłem wszystko wydaje się mniej właściwe. Takie sytuacje to u mnie codzienność! I po której być stronie jeśli stoję po środku? Jeśli żadna ze stron nie wyrządziła mi żadnego zła? Jeśli to nie jest mój konflikt i mój żal? Dlaczego mimo tego, że staram się być neutralna... Krzywdzę wszystkich w koło? Czasami nawet czuję się do tego zmuszana. Nie wiem słuchajcie! Mam tego dość! Nie wiem kiedy osiągnę jakąś cząstkę spokoju... Znając życie nie szybko. Złe słowa porodukują ciszę i... No właśnie takie dziwne uczucie... Nie mogę nazwać tego poczuciem winy! Nic złego nie zrobiłam! Może po prostu krąży nade mną jakieś fatum? Może faktycznie nie nadaję się do niczego? Może faktycznie to ja jestem ta zła? Czy mam się odciąć? Szukać jakiegoś exit-u? Zmienić line-e? Haloo to wszystko nie jest przeze mnie... Trudno jest być sobą jeśli cały świat jest na nie. A u was co słychać robaczki? Macie już jesienne rozkminy? :( Nie dajmy się zwariować!!
0 Comments
Zdziwił was tytuł? Miał być nieco inny. U mnie zawsze od tego się zaczyna. "List do nieznajomych" taki był prototyp. Dlaczego? Duże zmiany. Chęć opisania uczuć przemawiająca przez milczenie. Co u was? Odnajdujecie siebie? Już chyba dawno przestałam być swego rodzaju motywatorem w dążeniu do czegokolwiek. No nic, po kolei. Nie zawsze było kolorowo, ale nigdy nie miałam takiego wrażenia, że coś tak BARDZO jest nie halo. Porzucam myśli typu "To ja jestem problemem". Może jestem jednak zarąbista babka? Może ludzie wokół mają jakieś inne podejście do życia. Prawdopodobnie jestem zbyt przejęta tym wszystkim żeby na spokojnie przyswoić... Już sama nie wiem jak to nazwać.
Nowa linijka? Co o tym myślicie? Czy dawna odwaga i chęć życia może od tak powrócić?! Wiele się u mnie dzieje. Zbyt wiele. Często nie nadążam za tym światem. Muszę nauczyć się żyć po swojemu! Wyimaginowany... Już nie będzie tak cudowny? Teraz moje życie stanie się prawdą, nie snem. Zaczynam od nowa. Bez kłamstw, głupich tajemnic i bez owijania w bawełnę. Nowa ja? Nie, po prostu taka jaka jestem od zawsze... W moim wyimaginowanym świecie. No dobra. Schodzimy na ziemie? Szybko co u mnie bo duużo się działo. Nie pisałam o niczym bo straciłam pewność czy jest to prawidłowe. Myślicie, że chęć zatuszowania wszystkiego śmiechem jest dobrą opcją? Niektórzy już się przekonali, że nie! No offence. Naprawdę. Teraz miła zmiana... Zaczęłam pracować. Nawet nie wiecie jak wakacyjna fucha może poprawić humor i... podnieść wartość samej siebie! Ja tak łatwo nie potrafię o niczym zapomnieć. Tak kochani, coś mi się zaczyna wydawać, że już całkiem obiegłam od tematu. Są ludzie w okół nas, których chociaż kojarzymy z widzenia to nie znamy. Nic o nich nie wiemy, nie wnikamy w ich życie. Oni po prostu są. A co jeśli ludzie, których znasz stają Ci się obcy i nieznajomi? Dawno mnie tu nie było, dawno też nie myślałam nad tym wszystkim tak jak dzisiaj. Ogarnia mnie pustka słów, naprawdę. Mimo tego próbuję coś tutaj naskrobać... Po co? Sama nie wiem. Chyba chcę to po prostu wszystko wyrzucić, uwolnić chociaż cząstkę siebie. Powiedzieć tak ja to chcę a tego nie chcę. Brakuje mi tego. Brakuje pewności i potrzeby bycia. Chcę mieć po co wstawać każdego dnia i budzić się z uśmiechem. Nie potrafię. Nie potrafię być szczęśliwa jeśli wszystko wokół daje mi do zrozumienia że nie mogę taka być. Swoim życiem chcę dzielić się z innymi ale chcę mieć je także dla samej siebie. Ono powinno być moją radością a nie karą za "złe grzeszki". Postępowanie wbrew lub przynajmniej mimo sobie nie zrobi ze mnie szczęśliwego człowieka. Macie tak? W sumie... Po co uwalniać siebie jak wszyscy wokół wolą cichą wersję... Tak przemawiającą ciszą, że nie mającą odwagi. Na obronę własnej siebie. DLACZEGO? Powiedzcie mi dlaczego tak musi być? Dlaczego wszystko się pieprzy za każdym nowym krokiem w przód? Czuję się jakbym grała w pieprzone wyścigi koni... I ciągle cofała się o 3 pola... Gdzie jest moja meta? Chcę w końcu oddychać słońcem... Jak za dawnych lat. Wolność i pragnienie życia pełną siłą. Teraz ani siły ani życia. Nie wspominając o czasie, którego ciągle mi brakuje. Zrobiłabym wszystko żeby niektóre sytuacje rozegrać inaczej. Powalczyć o siebie i każdego kto jest mi tak bardzo bliski. Ani mety... Ani życia... Ani siły... Ani czasu... Co się może zmienić? Kiedy uwolnią się te cudowne promyki niosące wolność i wytchnienie? Wciąż czekam... I staram się je do siebie przyciągnąć. Mam nadzieję, że wam ciągle przyświeca słońce i płonie w was energia!!
Bo wydarzenia nie zawsze mają swobodny ogon.... A co w chwili gdy wszystko się pieprzy? Kiedy rozgrzana do czerwoności z uczuciem chłodu jesteś bez władna? Jest to możliwe? Tak właśnie się czuje w momentach bezradności. Czas nie stanowi dla mnie problemu, on się zatrzymuje. Jestem tylko ja i moje myśli. Jestem tylko ja i moje złe wybory, zachowania. Jestem tylko ja i nikt mi nie może pomóc. Jestem tylko ja i tak naprawdę nie wiem czego chcę... Jestem tylko ja... Czy tak powinno być? Czy o to w tym wszystkim chodzi? Czy brak dobranoc i ciepłego słowa słowa świadczy o braku pewności? Czy też o braku... Dlaczego mam takie dylematy? Dlatego, że wszystko jest przeciwko mnie? Dlatego, że nie potrafię się uwolnić? Dlatego, że nie wiem czego tak naprawdę chcę? Mam wiele do stracenia, wiele do zyskania. Dużo się pozmieniało, nie uwierzylibyście. Naprawdę. Chociaż pewne rzeczy i tak pozostały takie same. Wszystko poszło się pieprzyć. Nabrało innego sensu. Niektóre sprawy... Innego rozumu. Czy to możliwe? Czy możliwe jest to, że to wszystko układa się w mojej głowie? O co do cholery chodzi? Ja nie ogarniam tego świata. Nie mając własnego zdania... Nie istnieje coś jak własne JA. I co będzie jutro? Jak na razie nie mogę zasnąć. Chociaż już pora na syrenki... Dlaczego tak? Pewne słowa zapadły mi w pamięć. Niektórych sytuacji jednak nie można przedstawiać w sterowany sposób. Dzisiaj się o tym przekonałam. Miły wieczór z senną niespodzianką? Może tak to ujmę? Na dzisiaj chyba tyle. Może jutro się cokolwiek wydarzy....
U mnie nic nowego! Wszystko po staremu. Czas biegnie a ja nie mogę za nim nadążyć... Nie potrafię, tak jak nie potrafiłam. Może po prostu wolę biec w tą drugą stronę? Może uczucie niedosytu i przesytu daje mi we znaki. Niedosyt... Nie wypełnionej uśmiechem i zapałem do działania chwili. Sytuacji w których zmuszamy się do płaczu, nie potrafimy tak naprawdę być sobą. Stojąc przy otwartych drzwiach nie widzimy wyjścia. Co teraz? Nowa szansa? Nowy taniec?
"Często tęsknota za chwilami w których... W wyimaginowanym wszystko było z góry. Co to ma być? Tego nie potrafię powiedzieć do końca. Kiedy mi przejdzie to uczucie gorąca? Nie wiem co ja robię... Wiem, że chcę do końca! Kochać, być kochana i kochająca... " Mała dygresja? Mała NIE nowość? Tu nie będzie o miłości tu będzie o przesycie. O braku sił. O chęci oderwania myśli ale braku sił. O pragnieniu lepszego życia ale braku sił. O tęsknocie za dawnymi czasami, ale braku sił na ich wspominanie. Kiedy każdy poranek miał inną godzinę. Kiedy nikt nie wpadał w rutynę. Kiedy nikogo ona nie była w stanie dosięgnąć. Teraz gdy tak naprawdę nie wiem co i jak... Piszę, tak otwarcie i może i nie przyzwoicie. O pieprzonym przesycie. O nadmiarze stresu ale braku sił na jego zredukowanie. O konieczności zmian, ale braku sił. O braku odwagi i pewności... Ale też o braku sił... Czy jest on uzasadniony? Nie wiem... 18.09.2016 Jak się teraz czuję? Tak, jakby mnie nie było. Tak, jakby cały świat był obok mnie i błagał... Żebym nie była jego częścią. Tak, jakby mój własny świat... przestał istnieć. Gdzie mam się podziać? Nigdzie nie ma dla mnie miejsca. Przeraża mnie świadomość bycia kimś kogo nie powinno być. Bezsensowny świat krąży wokół mnie a ja... Stoję w miejscu. Błagam o to, żeby mnie nie było. Nie chcę trwać w tym przekonaniu. Ale ja się nie potrafię tu odnaleźć! Osiągać sukcesów. Cała paplanina dzikich łez świadcząca o poczuciu braku przynależności i świadomości, że dam radę mnie przytłacza. Nie ma dobrych dni. Są dobre słowa, dobre gesty. Dzień chcę nas zniszczyć. Sęk w tym, czy się się damy... Ja nie potrafię, po prostu nie daję rady. 10.09.2016 I czasami jest ciężko wszystko powiedzieć, czasami nie potrafię korzystać ze słów. Ograniczające myśli? Ograniczający stan? Sens? Czy można mnie jeszcze jakoś zdefiniować? Kim ja jestem? Po co ja jestem? Wszystkim byłoby lepiej... Każdy miałby lżej! Głupie myślenie? Głupie. Chciałabym przestać stwarzać problem. Żyć pełnią życia. Odpocząć. Odetchnąć. Starać się, tylko tak nie na darmo. Czuć, że naprawdę mogę tutaj jeszcze być. Zdobyć siłę i odwagę aby sprzeciwić się każdemu i walczyć o swoje. Znaleźć sens wypowiedzi. Słów. Myśli. Szczególnie tych blokujących. Stawiających realizm ponad wszystko. Przestać mierzyć marzeniami. Skupić się na celach. Przestać się zamartwiać szybkim biegiem czasu i świadomości własnej osoby. Nie wiem kim jestem. Nie wiem kim chcę być. Zrobiłam się leniwa. Nie potrafię myśleć jak dawniej. Ciężko mi. Nie wiem czy to ma sens... Ja po prostu... Chcę oddychać tańczącym porankiem. Tak trochę do góry nogami. Ale ostatnio wszystko dla mnie takie jest. Poobracane. Nie wiem. Tylko tyle przychodzi mi do głowy. Myślę co dalej, zostawiam marzenia. Skupiam się na celach. Nie tak tylko zaliczyć i zdać. Nie wpadajmy ze skrajności w skrajność. Starajmy się żeby nasze marzenia były celem. Bez stresu i nie potrzebnych komplikacji. Ja zaczynam od poniedziałku... A wy? Tym razem obeszło się bez płaczu! Co to ma znaczyć? Kiedy wszystko stanowi harmonię, radość i szczęście. Kiedy jest przyjemnie, ciepło, czujemy ukojenie. Wtedy właśnie zdarzają się burze. Nie zawsze kończą one się dobrze. Ale większość takich burz każdy z nas jest w stanie przetrwać. Co mnie skłania do takich przemyśleń? Sytuację? Przeżycia? Wspomnienia? To jedno i to samo, byle by o wszystkim pamiętać. Dlaczego powstają nieporozumienia? Odmienność charakterów? Upodobań? Wyładowania.. Nie koniecznie tylko te atmosferyczne prowadzą do spokoju... Do upragnionej ciszy po burzy. Do odczucia ciepła pomiędzy stronami wyładowania. Oczyszczone powietrze, umysły. To się nazywa piękno. Cudowność odczuć. Dlaczego piszę to właśnie tutaj? Mój drogi pamiętniczku... Bo właśnie tak traktuję tą stronę. Mam nadzieję, że macie chociaż z tego jakiś ubaw! Teraz kończę bo moja frappe już topnieje. I czeka na mnie oczyszczona rzeczywistość.
A co kiedy wszystko idzie nie tak? Każda kropla deszczu przypomina Ci o łzach, które uroniłeś? Jakie to uczucie? Zapytacie, a ja nie udzielę wam wypowiedzi. Nie będę potrafiła pogodzić się ze wspomnieniami. Z każdą chwilą, którą mogłam przeżyć inaczej. Wykorzystać. Wypróbować swoją ukrytą pewność siebie. Dlaczego to piszę? Bo ciągle u mnie pada. Nigdy nie może być tak jak sobie wyobrażę... Czy to jest kolejna kropla deszczu mówiąca o tym co zyskałabym gdybym żyła sama... Albo w cale? Ciągle krople deszczu przypominają mi o nie zdobytych miejscach, nie osiągniętych chwilach, o wspomnieniach, które mogłabym mieć! Sprawia mi to ból... Co dokładnie? Moje życie jest przepełnione miłością, dobrem, ciepłem. Ale jak w życiu każdego z nas, zdarzają się chwilę cierpienia, tęsknoty, kłótni. Z czego one wynikają? Ze złości, żalu, niespełnionych oczekiwań... Potrafimy się zawieść na ludziach, odczuć, że nie powinniśmy być tu gdzie jesteśmy. Odczuwamy pragnienie zmiany rzeczywistości. Z wyłączeniem paru elementów. Chcemy się pozbyć trosk, pozbyć zmartwień. Uciec od otaczającej nas rzeczywistości, która zmierza ku końcowi. Zaczynamy odczuwać pragnienie swobody. Odcięcia się od wszystkiego. Pojawia się pragnienie słońca i tęczy, którą poprzedzał deszcz. Życie wielu z nas nie ma tęczowych barw, zdaję sobie z tego sprawę. Zawsze można pomarzyć, tak? Okropna walka z brutalnością? Ona nie ma nic wspólnego z tęczą. Nic wspólnego z miłością i dobrem. Wiele wspólnego z ucieczką. Najlepiej do innego świata. Najlepiej do innej rzeczywistości. Sama nie wiem czego chcę. Muszę pooddychać. Tylko nie wiem dlaczego tak bardzo nie potrafię się na to zdecydować...
Cały dzień w domu? To dopiero mnie potrafi zdołować... Kawa na słońcu? Ciepłe promienie pobudzające do życia? Chyba tego właśnie mi brakowało... Teraz mogę zdobywać świat! Teraz każde zmartwienie ma swój kres. Mogłabym tak siedzieć i przypatrywać się w zieleń, ale co to da? Ostatni dzień leniuchowania... Ostatni dzień użalania i nie wiedzy! Ciągle sobie zadaję pytanie "Co ze sobą zrobić?" Później przychodzą myśli... "Ja się nie nadaje" Nie nadaję się do życia? Powiecie wariatka. Ale tak, każdy ma chwilę załamania i każdy chcę wyjść z tego snu na podwieczorek. Na chwilę oddechu, słodyczy. Pragniemy radości, szczęścia. Jasności sytuacji. Słonecznej pobudki. Dlaczego ona jest nam tak potrzebna? To jak zimny prysznic. Nigdy nie jest za późno aby pokierować rzeczywistością. Zmierzyć się nawet z najprostszymi rzeczami. Czy to oznacza, że potrafię się jeszcze obudzić? To lekkie pozytywne myślenie przyprawia mnie o dreszcze. Co z tym zrobić? Szukać przyczyny czy po prostu żyć? Tak jak najbardziej bym chciała. Efektywnie, z radością. Radząc sobie ze złymi chwilami. Jak do tego dojść? Chwila przerwy, totalny chill out? Tak, lecz w połączeniu z ciężką pracą. Z oddaniem. Zarówno dla rodziny jak i tych najbliższych. Wakacje? Czas zacząć żyć tak jak tylko mi się podoba. Tak jak to spodoba się innym. Z uśmiechem, bez zmartwień. W końcu podwieczorki muszą być słodkie...
Nie doceniana. Nie potrzebna. Nie właściwa. Te trzy cechy tylko dzisiaj przychodzą mi na myśl. Nie wiedzieć czemu... Czuję nie dosyt. Robiąc to co powinnam, nie zwracam uwagi na inne rzeczy, Według mnie, mniej ważne. Tak jak ja? Według mnie tak, a jeśli nie to powinno tak być. Są słowa, które są w stanie wyprowadzić Cię z równowagi. Dlaczego? Co się zmienia? Poczucie niedocenienia w zwykłych sytuacjach prowadzą do braku pewności siebie. Do niechęci bycia sobą. Do starań podejmowanych każdego dnia by stać się ideałem... Perfekcją! Nie doceniana. Jest ona nie osiągalna wiem, ale można pomarzyć, tak? Wszystko co kiedyś było tak bardzo swobodne teraz przestało istnieć. Nie ma po co być? Jeśli nawet istnieją powody do pozornego szczęścia... Istnieje sposób aby się ich pozbyć. Odwrócenie sformułowania. Prosta transformacja zdania. Jak? Dlaczego? Po prostu... Żeby innym było lepiej. Niechęć robienia problemów? Przekształca się w nie... Więc dlaczego taka jestem? Dlaczego ciągle szukam wyjścia z sytuacji, z której nie powinnam chcieć uciekać. Chować się. Bez sensu to wszystko, ja taka jestem. Nie właściwa. Co jeśli wszystko by się zmieniło? Co ze starymi wspomnieniami? Czy byłyby one na tyle dobre żeby istnieć? Ciągle? Chociaż może cała ta rozkmina jest po prostu... Nie potrzebna.
Każdy z nas ma swoje obawy, troski, zmartwienia. Każdy inaczej odczuwa brak czegoś lub kogoś. Jak sobie z tym radzić? A może po prostu dać za wygraną emocjom? Jaki tutaj widzicie złoty środek?
Tak kochani... Dzisiaj sobie zdałam sprawę z tego, że nie istnieje... Nie potrafię żyć z życiem innych. Zbyt nie dosłowne? Może po prostu za dużo mnie omija, tracę coś czego nie powinnam. Przyjaciół... W trosce o to czego nie chcę stracić, bez sensu to wszystko. Nie lubię przekładać jednego dobra ponad inne. Nie chcę. Chcę żeby te dwie sprawy były czymś połączone. Miały punkt zaczepienia. Ja od zawsze byłam inna, lubiłam marzyć, planować, wyobrażać sobie to czego nigdy nie będę w stanie osiągnąć. Mowa o niczym? Nie do końca. Patrząc w przeszłość... Każdy z nas żałuje wielu rzeczy... Ale dlaczego nie zmieniać rzeczywistości? Ona ma bezpośrednio wpływ na przyszłość. Co jest w tym wszystkim najtrudniejsze? Wyczucie. Tego mi brakuje! Od dzisiaj będzie mi też czegoś brakowało... Omawianej rzeczywistości. jeśli zabraknie jednego z jej ogniwa. Tak bardzo bliskiego dla mnie. Nie wszystko dzieje się tak jak chcemy. Tęsknota za realiami też jest dobra. Doceniamy uczucia, troskę, każdą rzecz wykonywaną z miłości... Dla miłości! Gdzie jest moja rzeczywistość? Już niedługo obok mnie... |
Trochę mnieNie mam żadnych większych pasji czy też talentów. Jestem zwyczajną blondynką z wyimaginowanym światem i brutalną codziennością. |